W co wierzy Meksyk? „Dzieci szóstego słońca” Ola Synowiec
24 lipca
Zawsze postrzegłam Meksyk jako miejsce
magiczne i tajemnicze, w którym wierzenia Indian są wciąż żywe. Jeśli takie wyobrażenie o kraju zza oceanu nie jest Ci obce, to znajdujesz się na właściwej drodze do jego zrozumienia. Droga ta nie jest jednak prosta i jednoznaczna jak mogłoby się
wydawać. Mistyczna ścieżka, którą podąża Meksyk, posiada wiele rozgałęzień oraz
zakrętów. I wciąż zmienia swój kierunek.
Ola Synowiec, autorka reportażu Dzieci szóstego słońca, od kilku lat mieszka w Meksyku. Przebywając wśród mieszkańców tego kraju, oraz uczestnicząc w ich codziennym życiu, świetnie przedstawia obraz jego społeczeństwa. Obraz niejednorodny, nie dający podporządkować się żadnemu schematowi wierzeń czy tradycji. Meksyk to swoisty patchwork – nie da się opisać go za pomocą dominującej religii, obyczajów czy chociażby języka, bo te w każdym regionie kraju różnią się od siebie i nie stanowią silnego spoiwa łączącego naród. Co zatem nim jest? Jeśli nie wiara, być może sama potrzeba wiary w cokolwiek?
Ola Synowiec, autorka reportażu Dzieci szóstego słońca, od kilku lat mieszka w Meksyku. Przebywając wśród mieszkańców tego kraju, oraz uczestnicząc w ich codziennym życiu, świetnie przedstawia obraz jego społeczeństwa. Obraz niejednorodny, nie dający podporządkować się żadnemu schematowi wierzeń czy tradycji. Meksyk to swoisty patchwork – nie da się opisać go za pomocą dominującej religii, obyczajów czy chociażby języka, bo te w każdym regionie kraju różnią się od siebie i nie stanowią silnego spoiwa łączącego naród. Co zatem nim jest? Jeśli nie wiara, być może sama potrzeba wiary w cokolwiek?
A więc, w co wierzy Meksyk? Zadając sobie to pytanie
po lekturze całej książki otrzymujemy odpowiedź niejednoznaczną i nie do końca
mieszczącą się w ramach przyjętych przez zachód norm. W swoim reportażu
autorka poruszyła kwestie kilku, wciąż żywych wśród społeczności, wierzeń,
często przenikających się wzajemnie. W siedmiu rozdziałach opisuje niezwykłe,
czasem wręcz kuriozalne przesądy bądź surrealistyczne przedmioty kultu. I tak
Meksyk daje się poznać jako kraj, w którym wiara katolicka nie wyklucza
oddawania czci śmierci czy uczestnictwa w czarnych mszach. Kraj, w którym
wykorzystywanie popularnego na całym świecie napoju w trakcie obrzędów
religijnych stało się normą, a co za tym idzie, pośrednią przyczyną problemów
zdrowotnych i środowiskowych niektórych regionów. I ostatecznie kraj, w którym
ludzie są w stanie uwierzyć we wszystko, bez głębszej refleksji.
To bardzo ludzkie, że w zwykłych wydarzeniach
doszukujemy się niezwykłego drugiego dna. To nie wymysł wyłącznie naszego
linearnego czasu i indywidualistycznego społeczeństwa. Chyba ludzie w każdej
kulturze na świecie uważają, że żyją dokładnie w centrum wszechświata i że za
ich życia świat zaliczy ważny w swoich dziejach moment. Wszak nic nie znaczące
czasy i nic nieznaczące miejsce oznaczają nic nieznaczące życie. A my jesteśmy
przecież we właściwym miejscu i we właściwym czasie. - fragment tekstu
Reportaż Oli Synowiec podejmuje temat na czasie. Meksyk w
ostatnich latach cieszy się dużym zainteresowaniem reszty świata. Ma obiegową
opinię kraju mistycznego. Autorka do podkreślenia takiego
statusu wybrała również doskonały materiał. Skupiła się na wierzeniach, które w
ostatnich latach przybrały na sile i zdobyły większą popularność wśród
społeczeństwa. W związku z tym, w książce niejednokrotnie stykamy się z
groteskowymi czy szokującymi sytuacjami, które w Meksyku nie robią na nikim
większego wrażenia.
Pomimo podjęcia przez autorkę atrakcyjnego i interesującego tematu, od reportażu oczekiwałam jednak czegoś więcej. Książka,
choć niewielka w swych rozmiarach, miała pokazać obraz Meksyku, w który można
zatracić się bez reszty. Obraz kraju, w którym religia przenika się z
wierzeniami przodków. Teoretycznie wszystko to zostało zawarte w reportażu. W
praktyce czegoś jednak zabrakło.
Podczas czytania towarzyszyło mi nieodparte
wrażenie, że książka napisana jest dosyć nierówno. Część rozdziałów była
wciągająca i pochłaniała bez reszty, pozostała część, napisana była chaotycznie
i powierzchownie. Autorka w opisie wydarzeń często nie poprzedzała ich
wcześniejszym krótkim opisem czy wprowadzeniem, co utrudniało całościowe
zrozumienie tematu. Podczas czytania często zdarzyło mi się korzystać z innych
zasobów, w celu przybliżenia, bądź lepszego poznania opisanych wydarzeń.
Kolejną kwestią, która sprawiła mi pewien problem
podczas lektury, był język nahuatl. Wiem, że nie jest rolą reportera przybliżać język kraju, o którym traktuje dana książką. W Dzieciach
szóstego słońca język nahuatlański może jednak nastręczać sporo trudności
podczas czytania czy zapamiętywania nazw, o których jest mowa. Dlatego zabrakło
mi choćby krótkiej wzmianki o dosłownie kilku podstawowych regułach wymowy w
tym języku. Myślę, że ułatwiłoby to lekturę reportażu oraz znacznie obniżyło
frustrację podczas próby wymówienia czy choćby przeczytania nazw w niej
zawartych.
Te małe niedociągnięcia nie przeszkadzają jednak w znaczący sposób w lekturze. W Dzieciach szóstego słońca autorka z niezwykłą lekkością prowadzi nas przez kraj,
którego duża część społeczeństwa jest w stanie uwierzyć we wszystko. Gdzie
jednak kończy się wiara, a zaczyna wykorzystywanie naiwności ludzi? I czy oby
na pewno taka wiara jest poddana jakiejkolwiek refleksji? Przeczytajcie i
przekonajcie się sami.
0 comments